APETYT ROŚNIE W MIARĘ JEDZENIA. PITBULLE KLINSMANNA NA PRZEKÓR WSZYSTKIM
Czarny scenariusz się nie sprawdził. Miał być mundial bez lidera, bez zdobytego punktu, bez choćby jednej strzelonej bramki. Tymczasem po dwóch seriach spotkań są sensacyjne cztery oczka i realne szanse na wyjście z grupy śmierci. USMNT pogonił Ghanę, a wczoraj był sekundy od zapewnienia sobie awansu do dalszej fazy. Podopieczni Jurgena Klinsmanna stracili gola w końcowych sekundach spotkania, ale Amerykanie i tak kupili poświęcenie swoich piłkarzy, wszyscy wspierają „Klinsy’ego” i spółkę. Teraz przeciętni kibice w USA w końcu wiedzą kim są Michael Bradley czy nowy amerykański bohater narodowy Clint Dempsey, który godnie zastąpił Landona Donovana.
Sytuacja z Donovanem od razu przywołuje na myśl kilka innych, wcześniejszych. „Big Phil” Scolari przed mundialem w 2002 roku pominął w powołaniach wspieranego przez kibiców Romario, a Brazylia wygrała mundial. Sześć lat później identycznie – wszyscy mówią o tym, że Luis Aragones powinien powołać Raula. Rezultat? Hiszpanie z mistrzostwem Europy w kieszeni. Ok, bądźmy uczciwi – Landonowi daleko do klasy sportowej Raula i Romario, a USA nie wygra mistrzostw, ale schemat dość podobny. Jankesi polecieli do Brazylii bez jednego z najlepszych piłkarzy, a kąsają mocniej niż przypuszczano.
Któryś z amerykańskich komentatorów przebąkiwał nawet, iż ponoć jeden z czołowych na świecie producentów odzieży sportowej zanotował nagły wzrost sprzedaży odzieży i gadżetów związanych z reprezentacją USA w piłce nożnej. Nie wiemy, czy to prawda, ale nie byłoby w tym nic dziwnego – dobre wyniki sportowe zazwyczaj przekładają się na sukces marketingowy. Pomimo straty gola w ostatniej minucie doliczonego czasu gry we wczorajszym meczu z Portugalią (2:2), nastroje pozostają bardzo dobre, nikt nie spodziewał się przecież niczego wielkiego po piłkarzach USMNT. O Klinsmannie pisano, że „albo jest wizjonerem, albo zaraz po mundialu straci posadę”. Dyskutowano także o jego pseudofilozoficznym stylu prowadzenia zespołu, ESPN nazywało go nawet – oczywiście z przymrużeniem oka – „Guru”.
Komentarze