FUTBOL JESZCZE DŁUGO NIE WRÓCI DO DOMU. ANGLIA NA KOLANACH

FUTBOL JESZCZE DŁUGO NIE WRÓCI DO DOMU. ANGLIA NA KOLANACH

Anglicy przez dekady odczuwali irracjonalne przekonanie, że ich piłkarze nadal są najlepsi, a cały świat kręci się wokół pępka zwanego brytyjskim imperium. Od momentu, kiedy na trybunach starego Wembley Bobby Moore odbierał z rąk królowej Elżbiety II puchar za wygranie mistrzostw świata minęło prawie 50 lat, ale jeszcze niedawno w mentalności przeciętnego Anglika pokutowała myśl, że jego kadra wciąż jest świetna i wkrótce wygra mundial. Każdy marzył o tym, aby „futbol wrócił do domu”, po raz pierwszy od 1966 roku. Nie, nie wróci jeszcze długo, ale było mimo wszystko w tej romantycznej wizji piłkarskiego świata coś pięknego. Czasy się jednak zmieniają, a na dumnych synach Albionu po raz pierwszy od lat nie ciąży zbytnia presja i nikt już nie truje o złotym pokoleniu Beckhama, Gerrarda, Owena i innych. No bo nie ma o czym.

Pierwszy mecz przeciwko Włochom pokazał, że owszem – w grze Anglików widać nową jakość, ale Włosi i tak byli dużo lepsi. Generał Pirlo poustawiał młode wilczki pokroju Hendersona do pionu, pokazując im jak się powinno grać. Prasa w Anglii była zgodna, pisząc o postępach, ale i brakach. Wnioski nie były optymistyczne – jest lepiej, ale jeszcze dużo wody upłynie w Tamizie, zanim znajdzie się ktoś – jeśli w ogóle się znajdzie – kto powtórzy tryumfalny pochód świętej pamięci Bobby´ego Moore´a i wprowadzi Anglików na sam szczyt.

Spotkanie numer dwa przeciwko Urugwajowi jedynie potwierdziło wcześniejsze przypuszczenia – dzisiejsza kadra to jedynie popłuczyny po starej Anglii i to nawet nie tej mistrzowskiej, z 1966 roku. Gra Rooneya i spółki nie umywa się choćby do drużyny z roku 1996, gdzie Alan Shearer seryjnie trafiał do bramki. Największy paradoks tkwi w tym, że ludzie Hodgsona nie grali źle, a jednak przegrali dwa kolejne mecze. Dlaczego rok rocznie dumni synowie Albionu są coraz gorsi? Nie ma tutaj wielkiej filozofii – dlatego, że paradoksalnie liga jest coraz bogatsza. Abstrahując od tego, czy Premier League jest najlepsza, czy może oddała już palmę pierwszeństwa rozgrywkom niemieckim lub hiszpańskim, to nadal jest najzamożniejsza. Więcej dla ligi – znaczy mniej dla kadry.
 

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości